2 październik 2011. Dzień, na który wyczekiwałem od bardzo dawna. Dzień, do którego przygotowywałem się od bardzo dawna. Dzień, który miał być uwieńczeniem biegowego sezonu. Miał być, a skończyłem jak nasza reprezentacja piłkarska, czyli tak jak zawsze…
Rycerz ma do wyboru: albo zmaże plamę na swoim honorze, albo przestaje nim być. Więc nie miałem się nad czym zastanawiać stając na linii startu półmaratonu w Graz (Austria) 9 października 2011.