STRONA GŁÓWNA


 STOWARZYSZENIE


Kim jesteśmy
Statut stowarzyszenia
Władze stowarzyszenia
Deklaracja członkowska

 O NAS


Członkowie
Nasze sukcesy
Maratończycy
Maratończycy - wyniki
Wspomnienia z biegów
Falstart w mediach
Puchar Falstartu

 BIEGAJ Z NAMI


Wspólne treningi
Wspólne wyjazdy
Nasze trasy biegowe
Kalendarz biegów

 KONTAKT


    falstart.chrzanow@wp.pl

 

    KRS        0000364846

    NIP         628-224-17-74

    REGON   121381149


 GALERIA


Galeria





... a błota było po uszy :)

29-06-2011


Jadąc do Złotoryi na II Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów nie wiedziałem czego powinienem spodziewać się, gdyż  nigdy wcześniej nie brałem udziału w takich zawodach.



      Organizatorzy informowali o niezwykłych atrakcjach czekających uczestników, ostrzegając o wielu przeszkodach i trudnościach na trasie. Przed wyjazdem przeczytałem wszystkie dostępne informacje na temat samego biegu, jak również imprez towarzyszących. Jednak najbardziej szczegółowe opisy nie oddają tego co wydarzyło się na miejscu.

 

Mały mix...

 

Zacznę od początku…    

 

      Na pole namiotowe w Złotoryi dotarliśmy wcześnie rano (według niektórych właściwszym określeniem byłoby ‘późno w nocy’), bo około 4:30. Najciszej jak to było możliwe, aby nie obudzić innych biwakujących, zabraliśmy się za rozbijanie namiotu. Poszło nam to dosyć szybko, zapewne za sprawą deszczu, który zaczął padać. Po kilku godzinach snu, udaliśmy się do biura zawodów usytuowanego w namiocie cyrkowym! Dobrze czytacie - w namiocie cyrkowym zlokalizowane było zaplecze biegu, a także meta finałowego, niedzielnego  biegu. To kolejna z atrakcji jaką przygotowali organizatorzy.

 

Festyn podróżnika

 

Na szczycie Baszty Kowalskiej

 

      Przy okazji odbierania pakietów startowych zapisaliśmy się na Festyn Podróżnika. Była to jedna z imprez towarzyszących, promujących najciekawsze zakątki Złotoryi i obchody 800-lecia miasta. W ramach Festynu Podróżnika odwiedziliśmy kilka ciekawych obiektów.

 

W kopalni 'AURELIA'

 

      Była to między innymi Kopalnia Złota ‘Aurelia’, Dom Nauczyciela ‘Bacalarus’, Muzeum Złota, dwa zabytkowe kościoły i Baszta Kowalska. O historii miasta i różnych interesujących miejscach, które warto w nim odwiedzić, mógłbym długo pisać. Jednak nie jest to odpowiednie miejsca na takie rozważania.

 

Z widokiem na Rynek

 

      Zainteresowanych tym tematem zachęcam do lektury, m.in.:  http://www.zlotoryja.pl/

 

Eliminacje

 

      Po ekspresowym, ze względu na brak czasu, zwiedzaniu, wróciliśmy na miejsce naszego obozowiska. Czas nas naglił, gdyż o 15:00 rozpoczynały się biegi eliminacyjne, których efektem był przydział do odpowiednich grup startowych (http://www.youtube.com/watch?v=h-PofoLA0IU). Przeprowadzono je na nieco krótszym dystansie, około 4-kilometrowym odcinku z kilkoma ‘suchymi’ przeszkodami. Udział w eliminacjach nie był obowiązkowy, jednak postanowiliśmy wystartować. Chcieliśmy zapoznać się z niektórymi przeszkodami, z którymi przyjdzie nam zmierzyć się następnego dnia.

 

W oponach...

 

       Najważniejszymi z nich było pokonanie betonowych rur (górą i środkiem), serpentyna czy przejście przez opony. Zajęta pozycja w tym biegu miała na celu zaklasyfikowanie do odpowiedniej grupy startowej. Ostatecznie zakwalifikowałem się do drugiej, natomiast Ola, z którą wybrałem się na ten bieg, przydzielona została do pierwszej.

 

Płukanie złota

 

      Wydawać by się mogło, że to już koniec atrakcji na ten dzień. Jednak to nie wszystko… Organizatorzy przygotowali ponadto m.in., pokaz akcji ratowniczej i jazdy na nartach wodnych, a także dyskotekę na świeżym powietrzu.

 

Graffitii

 

      Odbyły się również II Nocne Zawody w Płukaniu Złota przygotowane przez Polskie Bractwo Kopaczy Złota (http://www.pbkz.pl/).

 

Na zawodach w Nocnym Płukaniu Złota

 

      Rozegrane zostały one w kilku kategoriach. Postanowiliśmy wziąć w udział w konkurencji zespół 3-odobowych, reprezentując stowarzyszenie Falstart Chrzanów w składzie: Aleksandra i Małgorzata Jachimczyk, a także Grzegorz Raźniak.

 

Coś się tam błyszczy...

 

      W zawziętej rywalizacji odbywającej się już po północy zajęliśmy 6. miejsce /na 10 startujących zespołów/. Amatorzy w płukaniu złotego kruszcu, do których zdecydowanie zaliczaliśmy się, mieli możliwość uczestniczenia w szkole płukania złota (przed zawodami). Profesjonaliści cierpliwie pokazywali każdemu nowicjuszowi jak wykonać tę niełatwą sztukę. W specjalnie przygotowanych wannach z wodą można było spróbować swoich sił. Odnalezione w piasku drobinki złota stawały się naszą własnością :). Mimo, iż zawody zakończyły się dosyć późno, w związku z czym na sen nie pozostało już dużo czasu, uważam iż warto było spędzić w ten sposób sobotni wieczór.

 

Bitwa pod Legnicą

 

      Szybko nastał niedzielny poranek i godzina rozpoczęcia zawodów. Organizatorzy ponownie stanęli na wysokości zadania, przygotowując przed biegiem inscenizację ‘Bitwy pod Legnicą’. Była to ciekawe przedsięwzięcie, zarówno dla biegaczy, jak i osób towarzyszących.

 

Przed bitwą

 

      Wspomniana bitwa miała miejsce w 1241 roku, a stoczyli ją Mongołowie z Chrześcijanami, którzy polegli w boju… Więcej na ten temat np. na stronie: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Legnica. Wrzawa przed bitwą, ze strony kibiców, jak i uczestników nie ustawała ani na moment http://www.youtube.com/watch?v=V-PhQb9FsZE

 

Do walki!

 

      Kilka minut później nastąpił start pierwszej, blisko 120 osobowej grupy. W kilkudziesięciosekundowych odstępach do biegu wyruszali kolejni zawodnicy.

 

Przed startem

 

      Pierwszym zadaniem czekającym biegaczy było starcie z rycerzami. Liczebna przewaga doprowadziła do szybkiej wygranej biegowej braci.

 

No to zaczynamy...

 

      Dalej należało przecisnąć się przez opony i wdrapać po prowizorycznej drabinie pod most kolejowy. Przy sporym natłoku ludzi drabina złamała się, przez co przedarcie się pod przęsłem mostu było jeszcze bardziej utrudnione. Kolejne przeszkody to przeskakiwanie betonowych rur i bieg polaną, pokonując przy tym piaszczyste kopce. Kolejnymi atrakcjami były zasypane w ziemi rury, a także wieża wykonana z wielkich opon. Według mnie przeszkoda ta znajdowała się za wcześnie - zrobił się zator i trzeba było odstać swoje, żeby ją ‘zaliczyć’. Organizator zapewnia jednak, iż w przyszłym roku wszystko zostanie dokładniej przemyślane, aby taka sytuacja już się nie powtórzyła.

 

mix...

 

      Dalej trasy wiodła do lasu, gdzie czekało na zawodników pierwsze błotko. Następnie był zalew i bieg po wodzie, po czym czekała męcząca serpentyna na pagórku. Polegała ona na kilkakrotnym, naprzemiennym pokonaniu krótkich podbiegów i zbiegów. W między czasie należało również poczołgać się po piasku, pod przeszkodą z siana. Następny fragment trasy prowadził przez wspomniane wcześniej jeziorko, gdzie trzeba było się zanurzyć, aby przejść pod ustawionymi tam pomostami.

 

Kąpiel wodna :)

 

      Następnie należało przebiec przez niedbale rozrzucone opony samochodowe. Kolejna przeszkoda wydawała się dosyć prosta - należało wbiec po drewnianej, ukośnie ustawionej belce na blaszany barak, po czym przejść na drugi, stojący obok. Wiele osób miało jednak z nią problem, gdyż wcześniej wybiegało się z wody.

 

Mała przeszkoda

 

      Deska stawała się coraz bardziej mokra i śliska, wdrapanie się po niej sprawiało wiele trudności. Pokonałem ją bez problemu, jednak wiele osób potrzebowało pomocy (http://www.youtube.com/watch?v=JRkemU3JHNs&feature=related)

 

Woda, błoto, grzęzawisko...

 

      Na tym zakończyła się łatwiejsza część trasy. Dalej czekały na zawodników bardzo strome podbiegi i zbiegi.

 

Gdzie ja jestem... w lesie :)

 

      Pierwszy z nich najłatwiej było pokonać na czworakach, o biegu nie było tutaj mowy. Celem było wdrapanie się na szczyt wulkanu Jeziorna – był to zarówno bardzo męczący, jak i czasochłonny odcinek trasy.

 

No to lecimy...

 

      Podczas zbiegania w dół nie było łatwiej, niejednokrotnie dosłownie ześlizgiwało się ze stromego zbocza wprost na molo, aby po kilkunastu metrach z powrotem wbiec do lasu i ponownie piąć się pod górkę. Tym razem kąt nachylenia zbocza był tak duży, że bez zawieszonej przez organizatorów liny, wspinaczka byłaby niemożliwa.

 

      Po górskich wojażach uczestników czekała przeprawa przez liczne jeziorka czy zimną rzekę Kaczawę, bieg wzdłuż strumyków i rowów melioracyjnych. Im dalej tym trasa stawała się coraz bardziej wymagająca. Łąka porośnięta kłującymi ostami i pokrzywami; niski tunel pod torami kolejowymi, który można było pokonać jedynie czołgając się; liczne błotne rowy o specyficznym zapachu, z zatopionymi gałęziami i zagłębieniami; tunel ciemności, w którym nie było widać końca, a uczucie dyskomfortu potęgowała głośna, zagłuszająca wszystko, muzyka.

 

Kąpiel wodno-błotna

 

      Czas dłużył się coraz bardziej a końca nie było widać. W pewnym momencie strażak zabezpieczający trasę mówi: „Jeszcze tylko kilometr”. Pomyślałem, że teraz to już będzie łatwizna. Jak się po chwili okazało, przedwcześnie wypowiedziałem to zdanie. Kolejną przeszkodą był kanał z wodno-błotnistą mazią. Nie namyślając się długo wskoczyłem do niego, woda sięgająca pasa potęgowała zmęczenie, wszyscy z trudem przesuwali się do przodu. Wybiegając z lasu spostrzegłem kilka osób, które po ukończonej rywalizacji, podążały na kąpiel w kierunku jeziora. Zastanowiłem się wówczas nad swoim wyglądem, gdyż mijający mnie ludzie byli niezwykle ubłoceni…

 

          Na koniec, aby na pewno nikt nie zakończył biegu za czysty, organizatorzy zafundowali ekstra przeszkodę - należało przecisnąć się pod belką ułożoną kilkanaście centymetrów nad rowem z błotem. W tym miejscu zgromadziła się spora grupa kibiców, gdyż każda z przebiegających osób swoim wyglądem i sposobem pokonywania tego zadania wzbudzała w nich ciekawość, przyczyniając się również do poprawy humoru – zewsząd słychać było salwy śmiechu.

 

Jak miło... 

 

      Na ostatnim odcinku trzeba było jeszcze kilkakrotnie pokonać dwumetrowy, betonowy płot, ostatkiem sił wspinając się po prowizorycznych drabinach. Meta biegu zlokalizowana była na cyrkowej arenie. W tym miejscu każdy stawał się gwiazdą, wielkim bohaterem ochoczo witanym przez zgromadzoną publiczność.

 

Już prawie... 

 

         Jeden z uczestników wpadł na ciekawy pomysł: postanowił całą trasę pokonać z kamerą w ręku, rejestrując wszystkie najciekawsze momenty biegu. Nie odzwierciedla to w pełni wrażeń, jakich doświadcza się biorąc udział w bezpośredniej rywalizacji, jednak w pewnym stopniu pokazuje z czym przyszło się nam zmierzyć. Może kogoś nagranie to zachęci do udziału w przyszłorocznej edycji tej niepowtarzalnej imprezy? Zachęcam do obejrzenia krótkiej relacji:  (http://www.youtube.com/watch?v=tnhHLSY1zoA).

 

Wrócę tam za rok

 

      II Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów ukończyłem na 160. pozycji (na 430. uczestników). Mimo, iż nie jest to wynik powalający na kolana, jestem z niego bardzo usatysfakcjonowany. W tym miejscu gratulacje należą się Oli, która zajęła drugie miejsce wśród kobiet (w ubiegłym roku była trzecia).

 

A na mecie wyglądałem tak... :)

 

      Tak bardzo upaćkany w błocie nie byłem chyba jeszcze nigdy, nawet jako małe dziecko! Wrażenia z zawodów na pewno długo pozostaną w mojej pamięci. Podrapane i poobijane nogi jeszcze długo będą o tym dotkliwie mi przypominać… Po raz pierwszy brałem udział w tego typu zawodach – niemniej jednak debiut uznaję za bardzo udany, w przyszłym roku chętnie to powtórzę. Choć ciężko to sobie wyobrazić, już teraz organizatorzy zapewniają, że przyszłoroczna edycja będzie jeszcze trudniejsza… :)

 

 Grzegorz Raźniak

 

'Zdjęcia pochodzą ze zbiorów własnych i z internetu'



Powrót



BIEGAJ Z NAMI


Wspólne treningi

 

<tymczasowo zawieszone>


 DOŁĄCZ DO NAS


FACEBOOK

 STRONY O BIEGANIU


maratonypolskie.pl
bieganie.pl
jak-biegac.pl
wbiegu24.pl
www.nasze-bieganie.pl
biegajznami.pl
maratony24.pl
treningbiegacza.pl
runners-world.pl

 PRZYJACIELE


ZADYSZKA OŚWIĘCIM


KTK CHRZANOW





LIOOSYS CMS - web content management