Uciekinierzy z Alcatraz
25-08-2011
VII Bieg Katorżnika przeszedł do historii, a wraz z nim mój udział w „Ucieczce z Alcatraz” – ucieczce zakończonej powodzeniem!
Organizowane w Lublińcu zawody mają zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Trudno ocenić których jest więcej, niemniej jednak liczba osób chcących spróbować swych sił w tym nietypowym biegu zwiększa się z roku na rok. Pokonanie ekstremalnej trasy to nie tylko próba kondycji, ale przede wszystkim charakteru. Z całą pewnością nie jest to impreza dla biegaczy, którzy nie lubią monotonii, a także deszczu, błota, nierównego terenu czy innych niedogodności stworzonych przez naturę. Nieodzownym atrybutem tego biegu jest woda, niemal w każdej postaci: jezioro, moczary, rowy melioracyjne, błoto, bagno… Wytyczaniem trasy zajmują się komandosi z lublinieckiego pułku specjalnego, więc nie ma taryfy ulgowej. W tym roku dali oni upust swej wyobraźni, serwując zawodnikom wyjątkowo katorżniczą przeprawę. Nie stopień trudności przeszkód dawał się wszystkim we znaki, a jedynie długość trasy – 14. kilometrów niestabilnego, grząskiego gruntu pod nogami. Nawet najwytrwalsi mieli chwile zwątpienia… Był to jeden z moich najdłuższych biegów, jeśli chodzi o czas jaki spędziłam na trasie (o ile zawody te w ogóle można nazwać w ten sposób). Czterogodzinne brodzenie w wodzie i błocie z bieganiem nie miało wiele wspólnego. Jednak ‘zabawa ‘ była przednia, zwłaszcza że brałam udział w dwuosobowej konkurencji „Ucieczka z Alcatraz”. Polegała ona na tym, iż dwoje skutych za ręce zawodników pokonywało wspólnie trasę. Niejednokrotnie prowadziło to do wielu zabawnych sytuacji, z drugiej jednak strony niemal całkowicie uzależniało od partnera. Można jednak było liczyć na pomocną dłoń w trudnej sytuacji lub samym być opoką dla drugiej osoby w chwilach słabości. Aleksandra Jachimczyk 'Zdjęcia pochodzą ze zbiorów własnych i z internetu'
Powrót
|