STRONA GŁÓWNA


 STOWARZYSZENIE


Kim jesteśmy
Statut stowarzyszenia
Władze stowarzyszenia
Deklaracja członkowska

 O NAS


Członkowie
Nasze sukcesy
Maratończycy
Maratończycy - wyniki
Wspomnienia z biegów
Falstart w mediach
Puchar Falstartu

 BIEGAJ Z NAMI


Wspólne treningi
Wspólne wyjazdy
Nasze trasy biegowe
Kalendarz biegów

 KONTAKT


    falstart.chrzanow@wp.pl

 

    KRS        0000364846

    NIP         628-224-17-74

    REGON   121381149


 GALERIA


Galeria





Chrzanowianie w pierwszej dziesiątce

W odbywającym się w bocheńskiej Kopalni Soli 12-godzinnym Podziemnym Biegu Sztafetowym po raz drugi uczestniczyli chrzanowscy biegacze. Drużyna BPS CHRZANÓW (Biegnij Przed Siebie) w składzie Aleksandra Jachimczyk, Marcin Ferlak, Zbigniew Łuszczek i Edward Skowroński zajęła wysoką 8. pozycję, będąc pierwszym mieszanym zespołem na mecie.



      Rozgrywający się na początku marca bieg w Kopalni Soli w Bochni cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Jest to impreza sportowa o niepowtarzalnej atmosferze. Wzbudza zachwyt, jednak trudno opisać ją słowami. Niemal każdy biegacz marzy o udziale w niej, nie potrafiąc jednocześnie wytłumaczyć dlaczego. Z roku na rok liczba chętnych rośnie, jednak organizatorzy mogą przyjąć tylko ograniczoną ilość drużyn. Pierwsze emocje pojawiają się już na miesiąc przez zawodami, kiedy ma miejsce losowanie zespołów.

 

Łut szczęścia

 

      Drużyna BPS Chrzanów, której kapitanem była autorka tego tekstu, po raz drugi zgłosiła swój udział w sztafecie. W roku ubiegłym jako zespół AGEZ debiutowali w tych zawodach (wówczas w składzie z Grzegorzem Drabikiem). Tym razem konkurencja była znacznie większa, zgłosiły się aż 154 drużyny. Wylosowano 50. Niewyobrażalna radość malowała się na twarzach chrzanowskich biegaczy, gdy dowiedzieli się o tym, że znaleźli się w gronie wybranych.

 

- Bardzo chciałem uczestniczyć w tej imprezie, to jeden z ciekawszych biegów w kalendarzu. Kiedy dowiedziałem się o wylosowaniu naszej drużyny przeważała radość, chociaż zdawałem sobie sprawę z obciążenia, jakie wiąże się z tak długim i wyczerpującym wysiłkiem – zwierzył się debiutujący w tych zawodach, Marcin Ferlak.

 

      Bieg rozpoczynał się w sobotnie przedpołudnie, jednak do bocheńskich podziemi zjechać można było już w piątkowy wieczór. Chrzanowianie postawili na komfortowy nocleg we własnych łóżkach, przyjeżdżając do Bochni wczesnym rankiem następnego dnia. Wjazd do kopalni odbywał się szybem Campi. Przejażdżka ciasną windą dostarczyła pierwszych wrażeń. Po kilkunastu sekundach znaleźli się ponad 200 metrów pod ziemią, w pobliżu korytarza August, gdzie wyznaczona była trasa biegu. Po pokonaniu pochylni o długości 140 metrów, dotarli do położonej niżej Komory Ważyn. Znajdowało się tam całe zaplecze biegu – biuro zawodów, jadalnia, bufet, pomieszczenia sanitarne, miejsca noclegowe. Większość osób pogrążona była jeszcze we śnie. Ci nieco bardziej niecierpliwy i podekscytowani krzątali się pomiędzy śpiącymi. Część osób jadła śniadanie, niektórzy wykonywali poranną toaletę. Kopalnia powoli budziła się do życia.

 

      Czas szybko płynął. Zawodnicy, którzy dopiero przybyli musieli ulokować się, załatwić formalności, przywitać ze znajomymi. Wielkimi krokami zbliżała się godzina rozpoczęcia biegu. Godzina, od której wielki zegar odliczał czas jaki jeszcze pozostał do końca. Zegar, który czasami dodawał otuchy, innymi razy odsuwając nadzieję. Dwanaście godzin.

 

Pobiec jeszcze dalej

 

      Pół godziny przed oficjalnym rozpoczęciem biegu, kapitanowie drużyn udali się do Kaplicy Św. Kingi, gdzie nastąpił start honorowy. Następnie zawodnicy zostali podzieleni na 10-osobowe grupy i udali się do wyznaczonych stref startowych. O godzinie 10 sygnał syreny oznajmił początek zawodów. Zegar rozpoczął odliczanie.

 

      Dla jednych zawodników bieg ten był rodzajem towarzyskiego spotkania, dla innych wielogodzinnego, interwałowego treningu. Chrzanowianie, doświadczeni ubiegłorocznym udziałem w tych zawodach, zapragnęli poprawić swój wynik. Obrali odpowiednią taktykę, której postanowili się trzymać. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Zdarzały się chwile, gdy któryś z zawodników musiał dłużej odpocząć, wówczas reszta drużyny przejmowała pałeczkę. Największe zasługi w tej kwestii miał Edek, który wykazał się największą odpornością na zmęczenie.

 

- Jadąc na zawody kłębiły mi się w głowie niespokojne myśli. Dwanaście godzin ciągłego wysiłku, niewyobrażalne zmęczenie i po co to wszystko? Jednak gdy dotarliśmy na miejsce, powróciły miłe wspomnienia z zeszłego roku. Wspomnienia, które sprawiły, że znowu zdecydowałem się na udział w tym nietypowym biegu – podsumował Edward Skowroński.

 

      Po dwóch godzinach od rozpoczęcia zawodów okazało się, że chrzanowianie są w pierwszej dziesiątce. Wiadomość ta bardzo ich ucieszyła, jednak zdawali sobie sprawę, iż to dopiero początek. Będą musieli włożyć ogrom pracy, aby utrzymać tę pozycję. Po upływie kilku kolejnych godzin stała się rzecz niewyobrażalna. Znaleźli się poniżej czterdziestej pozycji. To niemożliwe – powtarzali. Przecież przez cały czas biegali na granicy swoich możliwości.

 

- Zawiodła firma zajmująca się pomiarem czasu. Panował totalny bałagan, nie było wiadomo jaka jest rzeczywista kolejność sztafet. Atmosfera zaczęła robić się bardzo nerwowa. Włożyliśmy w ten bieg tyle wysiłku, a nie wiadomo było czy nasze zmagania zostaną jakoś zweryfikowane. Na szczęście po jakimś czasie wszystko wróciło do normy, ponownie byliśmy w pierwszej dziesiątce – relacjonuje Zbigniew Łuszczek.

 

      Na półmetku zawodów sytuacja ustabilizowała się. Jeżeli tylko nie nastąpi nic nieprzewidywalnego to chrzanowianie będą walczyć o miejsca pomiędzy 7 a 10. Różnice są niewielkie, więc wszystko może się zdarzyć. Muszą walczyć do końca, od tej chwili liczy się każdy pokonany metr. Im mniej czasu pozostawało do końca tym rywalizacja stawała się coraz bardziej zacięta. Ostatnie minuty, sekundy. Wszyscy odliczają: dziesięć…, trzy, dwa, jeden. Dźwięk syreny. Szósta edycja 12-godzinnego Podziemnego Biegu Sztafetowego dobiegła końca. Na twarzach maluje się zmęczenie, radość, łzy. Emocje, których nie da się opisać, trzeba je przeżyć, aby zrozumieć.   

 

Nowy rekord trasy

 

      W dwunastogodzinnym biegu zwyciężyli faworyci, zespół Meble Kler. Pokonali ponad 212 kilometrów, ustanawiając tym samym nowy rekord trasy. Drużyna BPS Chrzanów biegając wąskim korytarzem August, rozciągniętym pomiędzy szybami Sutoris i Campi, przemierzyła łącznie blisko 173 kilometry. Wyprzedzili pięćdziesiąt dwa zespoły. Dzięki ósmemu miejscu mają zapewniony udział w przyszłorocznej edycji tych niepowtarzalnych zawodów, rozgrywanych 212 metrów pod ziemią.

 

- Mimo kilku kryzysów, kłopotów z dobraniem optymalnego odżywiania oraz późniejszym przeziębieniem spowodowanym mocnymi nawiewami, myślę już o powrocie do Bochni i poprawie wyniku przez naszą drużynę - podsumował Marcin Ferlak, zadowolony z udziału w tym wyjątkowym biegu.

 

Aleksandra Jachimczyk



Powrót



BIEGAJ Z NAMI


Wspólne treningi

 

<tymczasowo zawieszone>


 DOŁĄCZ DO NAS


FACEBOOK

 STRONY O BIEGANIU


maratonypolskie.pl
bieganie.pl
jak-biegac.pl
wbiegu24.pl
www.nasze-bieganie.pl
biegajznami.pl
maratony24.pl
treningbiegacza.pl
runners-world.pl

 PRZYJACIELE


ZADYSZKA OŚWIĘCIM


KTK CHRZANOW





LIOOSYS CMS - web content management