Pierwszy raz a nie bolało (tak bardzo)
10-08-2011
Przed startem miałem swoją wizję tego biegu. Profesjonalna organizacja. Mocna obsada. Atest trasy. Duża liczba uczestników. Z opowieści i relacji wszystko wydawało się niemalże idealne. Rozsądek i polska mentalność nakazywały wątpić. Niepotrzebnie. Bieg w zupełności spełnił moje oczekiwania. Ale po kolei...
Do Jaworzna jechałem z zamiarem zrobienia życiówki. Nie miałem specjalnego wyboru – to był mój pierwszy start na tym dystansie. Do tej pory po prostu nie było okazji. Biegów na 15km w Polsce jest stosunkowo mało, zwłaszcza w porównaniu z dychami, półmaratonami, czy maratonami. I tutaj pierwszy plus dla tej piętnastki. W Jaworznie Falstart Chrzanów stawił się w całkiem licznym składzie (w końcu daleko nie mieliśmy): Radosław Biel, Sylwester Biel, Marcin Ferlak, Damian Kośmider, Grzegorz Raźniak, Jerzy Topa. Każdy z nas ustawił się przed linią startową w stosownym dla siebie miejscu. Później tylko krótka przemowa przewodniczącego Rady Miejskiej, piosenka zespołu Europe – The Final Countdown (ach te drżące palce na zegarkach), wystrzał... i ruszyliśmy! Początek nie należał do łatwych. Pierwszy kilometr był całkiem stromym podbiegiem. Trzeba przyznać, że cała trasa miała mocno pofałdowany profil. Do tego 6 sierpień okazał się nad wyraz dusznym dniem (było około 28 st. C w cieniu!). Nic dziwnego, że już po chwili wszyscy dookoła zalali się potem. Miłym akcentem były miejsca, gdzie zawodnicy mogli schłodzić się pod zimnymi polewaczkami. Ulgę biegaczom dawali nie tylko strażacy, ale również mieszkańcy z domów położonych przy trasie. Nawet grabarz uraczył nas zimnym strumieniem prosto z cmentarza. Kolejny plus dla Jaworzna. Nawrotka w okolicy Szczakowej i powrót tą samą drogą. Nie brakowało punktów z wodą, która w moim przypadku lądowała w zdecydowanej większości na głowie, aniżeli w brzuchu. Miałem wrażenie, że z powrotem było bardziej pod górkę, ale być może to kwestia zbyt mocnej pierwszej połówki? Faktem jest, że trzynasty i czternasty kilometr okazał się sporym wyzwaniem. Nie był to bieg na Skrzyczne (miałem okazję startować tydzień wcześniej), ale nachylenie dało się we znaki. Podobno niektórzy polegli zaraz po tym ostatnim podbiegu. Potwierdzały to syreny karetek. Ostatni kilometr to już sama przyjemność. Można było spokojnie zbiec na luźnych nogach pod samą halę sportową, gdzie znajdowała się meta. Później już tylko satysfakcja z dobiegnięcia w jednym kawałku. 01:05:19 - nie tak źle, jak na pierwszy raz. Zwłaszcza biorąc pod uwagę nagły i intensywny atak lata po deszczowym i chłodnym lipcu. Za linią mety „piąteczki” i gratulacje od zawodników, z którymi miałem okazję finiszować. „Próbowałech, ale nie szło!” - zdecydowana większość startujących pochodziła ze Śląska. Nie zawiedli nasi klubowi „rzeźnicy”. Jerzy Topa i Marcin Ferlak uplasowali się, mimo mocnej obsady, kolejno na 33 i 34 pozycji. Bieg ukończyło 661 osób. Ostatnia miła niespodzianka: pierwszy raz po tak masowym biegu nie stałem (!) w kolejce pod prysznic. Organizację należy ocenić 10/10. Pozostaje nam mieć nadzieję, że w przyszłości będziemy w stanie zorganizować bieg równie profesjonalnie, jak nasi sąsiedzi z Jaworzna. Radek Biel Wyniki zawodników Falstartu (imię, nazwisko/ czas brutto/ miejsce open): Jerzy Topa / 00:56:48/ 33 Marcin Ferlak / 00:56:52/ 34 Damian Kośmider / 01:01:46/ 80 Radosław Biel / 01:05:19/ 128 Sylwester Biel / 01:08:22/ 188 Grzegorz Raźniak / 01:29:27/ 555 Pozostali zawodnicy z powiatu chrzanowskiego: Sławomir Rożnawski /01:02:31/ 88 Bartłomiej Pilarski /01:19:34/ 406 Ewa Kowalska-Piórko /01:22:11/ 453 Renata Kumor /01:24:17/ 486 Janusz Gąsiorek /01:26:58/ 521 Dariusz Wartalski /01:45:12/ 651 I jeszcze kilka fotek...
Powrót
|